top of page

O JEDNO PROSZĘ PANA, TEGO POSZUKUJĘ:

BYM W DOMU PAŃSKIM PRZEBYWAŁ PO WSZYSTKIE DNI MEGO ŻYCIA. (Ps 27,4)

Dziękując Panu Bogu za 50 lat życia zakonnego, chcę podzielić się pokrótce historią mego powołania.

Powołanie pojawiło się we mnie już w młodym wieku, ale ja się tego nie spostrzegłam. Mając 15 lat zostałam posłana na służbę do pewnej rodziny, która mieszkała w mieście Porto. Jest to drugie co do wielkości miasto w Portugalii. Rodzina, u której służyłam przez siedem lat, pochodziła z arystokracji, była bardzo religijna i  traktowała mnie jak córkę. W tym samym mieście mieszkała moja ciocia, która była także moją chrzestną.  Była sparaliżowana. Kiedy tylko miałam wolny czas odwiedzałam ją. To właśnie u mojej cioci poznałam pewną panią, której syn był kapłanem. Często podczas naszych spotkań opowiadała nam o misji swego syna i o pięknie życia poświęconego Panu Bogu. Zawsze kiedy ją słuchałam, moje serce napełniało się wielką radością.

 

Pewnego dnia pani Rosinha dała mi do przeczytania „Echo z Afryki”. Była stałą jego prenumeratorką. Powiedziała mi też, że poradziła pewnej młodej dziewczynie, aby wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Misjonarek świętego Piotra Klawera i dodała, że wie iż ta młoda osoba u tych sióstr jest bardzo szczęśliwa

i czuje się w pełni zrealizowana. Potem dowiedziałam się, że tą dziewczyną była siostra Celina da Cruz Pires. Ile razy spotykałam u mojej cioci panią Rosinhę, zawsze otrzymywałam od niej do przeczytania czasopisma religijne oraz „Echo”. Dzięki ludziom o wielkim sercu i głębokim duchowo, Boże ziarno zostało złożone na dnie mojego serca sprawiając, że zapragnęłam oddać całkowicie  swoje życie Panu Bogu.

W modlitwie prosiłam Pana, aby poprowadził mnie w jaki sposób o swoim pragnieniu mam powiedzieć mojej mamie. Nie było to łatwe, ponieważ mój tato nie żył od trzech lat i na mnie spoczywał obowiązek utrzymania rodziny. Wewnętrznie miałam przekonanie, że z decyzją muszę poczekać do ukończenia 21 roku życia, ponieważ wtedy w sposób wolny mogę powiedzieć o swojej decyzji i wstąpić do zakonu. Moment, w którym powiedziałam o swoich planach był dla mojej mamy prawdziwym ciosem. Niespodziewała się takiej informacji i z prawdziwym smutkiem powiedziała mi: masz swoje lata! Nigdy nie zapomnę tych słów i okoliczności, w których zostały wypowiedziane!

Wstąpiłam do wspólnoty sióstr klawerianek w Lizbonie. Początkowo bardzo odczułam rozłąkę z rodziną. Przez rok nie dostałam żadnego listu z domu. Pierwszy list dotarł do mnie, gdy byłam już w nowicjacie na Monte Mario w Rzymie. Moją rodzinę mogłam odwiedzić dopiero po 13 latach od chwili, gdy opuściłam dom rodzinny. Spoglądając na drogę mego powołania, widzę coraz bardziej, że nie była ona łatwa dla mojej rodziny oraz dla mnie, ale kiedy Pan Bóg powołuje, to zawsze daje potrzebne siły, aby przebyć drogę, którą On dla nas wybrał.

Dziękuję Panu Bogu za wszystko co uczynił i co nadal czyni w moim życiu, posługując się wydarzeniami i osobami, aby wypełniał się Jego Boży plan. Dla świata jest głupstwem, aby opuścić swoich najbliższych, których się kocha i poświęcić się innej miłości, większej i piękniejszej, którą jest miłość Pana Boga, który powołuje do większej zażyłości z Nim. Tak, dla świata to jest głupstwo, ale dla mnie to zysk i wygrana.

Moją wdzięczność kieruję wobec Pana Boga oraz tych wszystkich ludzi, którzy poprzez swoją miłość pomogli mi być tym, kim jestem, a jestem w pełni osobą zrealizowaną, bo służę moim braciom i siostrom w Zgromadzeniu Sióstr Misjonarek św. Piotra Klawera, które kocham i w którym żyję starając się naśladować przykład św. Piotra Klawera i bł. Marii Teresy Ledóchowskiej, naszej Założycielki.

s. Lorenza Dos Santos, sspc

bottom of page